Diagnozując stan skóry u kociaka bez wykwalifikowanych lekarzy weterynarii około
mam królową z miotem 4-tygodniowych (od najbliższej niedzieli) kociąt, a jeden z nich ma problemy skórne. Skontaktowałam się z moimi regularnymi weterynarzami (mam 2) i nie byli w stanie pomóc.
Mam więc kilka pytań.
Czy można zrobić test na obecność grzybów i/lub bakterii w domu? Jak? Nie wiem prawie nic o tej dziedzinie, ale szybko się uczę. Nie mam jednak mikroskopu, co może być problemem, ale postaram się uzyskać do niego dostęp.
Co jeszcze może być oprócz infekcji grzybiczej/bakteryjnej? Jak to sprawdzić? Jest tu jedno mniej lub bardziej przyzwoite laboratorium weterynaryjne, które może wykonać podstawowe badania, ale muszę wiedzieć, jakie badania należy wykonać.
Mniej więcej zrezygnowałem z bycia weterynarzem moich kotów (poza personelem prawnym, takim jak certyfikaty weterynaryjne i operacje), ale potrzebuję pewnych wskazówek, kierunku, w którym należy szukać dalej.
Objawy.
Tylko jeden kociak został dotknięty. Jej kumple z miotu i mama mają się dobrze.
W wieku około tygodnia życia rozwinęła skórkę na czubku ogona, a trochę dalej na ogonie łupieżu. Nie zwracałem wtedy na nią większej uwagi, po prostu zauważyłem, że tam była. Kiedy miała dokładnie 2 tygodnie, kiedy robiłam zdjęcia kociąt, zauważyłam, że jej ogon był trochę zniekształcony, ale zamiast urazów był po prostu matowy po bokach, z sierścią zauważalnie cieńszą z jednej strony, a skórka nadal znajdowała się na czubku ogona. Skontaktowałem się z jednym z moich weterynarzy, powiedział mi, żebym przestał przesadzać. Odczekałam kilka dni, po czym zauważyłam na grzbiecie kociaka z cienką sierścią na dole, a na grzbiecie, nieco dalej, kolejny obszar, który właśnie zaczął się matować. Tym razem mój weterynarz kazał mi podawać mu dwa razy dziennie miramistynę i to wszystko. Dalsze “kontakty weterynarza” spowodowały, że grzecznie mnie przerzuciły.
W chwili obecnej kociak ma łysy czubek ogona w miejscu, gdzie kiedyś znajdowała się skórka (udało mi się ją samemu zdjąć), łysy obszar dalej na ogonie, matowy obszar na dolnej części grzbietu z włosami połamanymi kilka mm od skóry, kolejny mniejszy taki obszar nieco dalej na grzbiecie, i jeszcze jeden obszar z połamanymi włosami na udzie. Końcówka ogona wydaje się nieco spuchnięta, ale poza tym nie wydaje się, aby była obrzęknięta lub zaczerwieniona. Wydaje się, że ma swędzące łapy i uszy, chociaż nie ma tam żadnych widocznych śladów. Poza tym jest aktywna, dobrze się odżywia (przynajmniej z tego co wiem - nadal karmi piersią, nie reaguje jeszcze na stałe pokarmy), przybiera na wadze i generalnie wydaje się dobrze, poza sporadycznym drapaniem.
Dziś pożyczyłam latarkę UV i zeskanowałam wszystkie kocięta, ich mamę i schronisko, w którym je trzymam. Na kotach było kilka fluorescencyjnych plamek (nie zielonych), ale nic na nich nie było ani w schronisku, ani w jego wnętrzu. Wiem, że to około 60/40 dokładności, ale przynajmniej to coś.
Również moje koty są w domu, bez dostępu na zewnątrz. Królowa jest właściwie zaszczepiona, odrobaczała się na krótko przed hodowlą, a ostatni raz była na wystawie w kwietniu, w moim własnym schronisku wystawowym, a ja umyłam ją chlorheksydylem po powrocie do domu. A cała pościel kociaka jest dokładnie myta i prasowana, a także regularnie zmieniana. Prawie nie mam gości i przyzwyczaiłam się do mycia podłóg przy wejściu i wokół kuwet z chlorheksydyną co drugi tydzień z powodu mojej późnej nerki.
Zdjęcia: