Coś na moim kocie gryzie mnie
Mój kot ma niewiele ponad rok; jest byłym dzikusem, którego uwięziliśmy w wieku około dziewięciu tygodni. Od tego czasu jest w 95% kotką krytą, niemającą bezpośredniego kontaktu z innymi kotami, ale od czasu do czasu wymyka się tylnymi drzwiami i siada na podwórku na chwilę przed powrotem do środka.
Lubi się przytulać, ale dopiero w ciągu ostatnich kilku tygodni, po kilku godzinach od przytulenia, pojawia się u niej swędzące czerwone wyboje. Wyglądają i czują się podobnie do ugryzień komarów, a pojawiają się tylko w miejscach, w których byliśmy w kontakcie. Nie mam żadnej historii alergii i nie miałam żadnej reakcji alergicznej, kiedy mnie podrapała. Zgaduję, że ma pewnego rodzaju pasożyta, który gryzie. Oczywiście chciałbym się tym zająć, dla jej dobra i dla mojego.
Zabraliśmy ją do weterynarza, który sprawdził ją i wymazał jej uszy na roztocza, ale nic nie znalazł. (Mamy ptaków koguty w dachu i widziałem kilka roztoczy wewnątrz w pobliżu). Moja żona próbowała przeczesać ją grzebieniem pchły nad białym papierem, ale nic się nie pojawiło. Ona jest w bardzo dobrym zdrowiu, widzę jej drapanie od czasu do czasu, ale nie przez dłuższy czas. Ma długie włosy i jest w doskonałej kondycji. Gdyby nie ugryzienia, nie miałabym powodu podejrzewać żadnych pasożytów. Rozważałem kilka możliwości:
- Pchły kocie: miała kilka, gdy ją złapaliśmy, ale była wtedy leczona. Możliwe, że podczas jednej z wycieczek do ogrodu złapała kilka z nich i to by tłumaczyło ugryzienia. Ale ani weterynarz, ani moja żona nie znaleźli na niej żadnych pcheł. (OTOH ona ma długie włosy, więc może pchła może się ukryć?)
- Roztocza: te, które widziałem w domu są malutkie, więc mogą omijać grzebień pchły, ale nie jestem świadomy, że powodują takie ugryzienia u ludzi. Nie jestem też pewna czy ptasie roztocza żyją na kocie.
- Kocie wszy: kilka tygodni temu widziałam na głowie małego białego stawonoga, który wyglądał trochę jak kocia wesz, ale nie udało mi się go złapać. Od tamtego czasu nie widziałam żadnego, a był na tyle duży, że spodziewałam się, że pojawi się na nim podczas czesania, więc może to był tylko przypadkowy przechodzący robak. Nie wydaje mi się też, żeby wszy kocie gryzły ludzi?
Czy jest coś, czego mi brakowało, co by żyło na kocie przez kilka tygodni i gryzło ludzi, nie będąc łatwo zauważalnym przez weterynarza?
Uwaga: jesteśmy w Australii, jest tu późna wiosna.
Aktualizacja: kilka lat później, wciąż nie wiem, co dokładnie powoduje te okazjonalne reakcje, ale miałem je okazjonalnie na wakacjach z dala od kota, więc wygląda na to, że jest niewinny. Przepraszam za zamieszanie!